Jesień... Nie lubię tej pory roku... Uwielbiam zimę i wiosnę... No cóż... ale trzeba to jakoś przetrwać. Jedyne, co podtrzymuje mnie na duchu to przyroda. Codziennie przechodzę przez park i na chwilę zatrzymuję się, żeby pooddychać spokojem i pomyśleć chwilę o tym, jak pięknie wygląda świat. Znalazłam nawet swoją ulubioną alejkę...
W szkole szaleństwo, wir pracy wciąga tak bardzo, że po powrocie do domu nie mam sił na zajęcie się sobą i swoimi sprawami. Otwieram oczy w poniedziałek rano i zamykam w piątek... Nawet nie wiem kiedy, jak i dlaczego minął kolejny tydzień. Pozostaje tylko weekend na życie... Jak głosi mój ulubiony program kabaretowy - jutro "dzięki Bogu już weekend"! A wtedy: wyśpię się, skończę poprawiać scenariusz Calineczki, napiszę scenariusz "dziennika telewizyjnego", odgruzuje mieszkanie, a potem włączę Il Divo, zamknę drzwi i napiszę coś do szuflady...
A w niedzielę jest u nas w Poznaniu maraton, pewnie pójdę pokibicować... No i zaszyję się wieczorem gdzieś z książką, zrobię sobie pyszną kawę i na chwilę zapomnę o całym świecie...
Anna M.



Ja też wędruję na uczelnię pięknym parkiem. Lubię przystanąć, zwłaszcza jak świeci słońce, posłuchać liści, poczuć promienie, czasami nawet udaje mi się przywołać niektóre uczucia z dzieciństwa, uwielbiam takie uczuciowe deja vu. Ale teraz, odkąd przeczytałam książkę "Mniej znaczy więcej" już nie czekam aż się pojawi, ale szukam go sama, polecam
OdpowiedzUsuń